Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2025

17,01,2013

  zamykam się w sobie tak głęboko że potem boje się wychodzić do ludzi, zapominam jak wiele życzliwych osób jest wokół mnie. każdy dzień mi to udowadnia     nie wierze w to, mamy tendencje by nie dostrzegać życzliwych nam osób, dużo łatwiej jest przecież być samemu...     przychodzą takie momenty gdy mam absolutnie dość swojego życia, tej bezradności i nicości, że jestem zmęczona i znużona kręceniem się w koło, ciągłą tą walką która wydaje się bezsensowna. nie raz i nie dziesięć chciałam się poddać - uciec, zniknąć lub... sama nie wiem co. ale nie mogę. wczoraj staś się do mnie przytulił i powiedział że bardzo mnie kocha, jaś jak mnie zobaczył od razu na ręcę do mnie podszedł i dał buziaka. nie mogę ich zawieść, nie zrozumieją gdybym zniknęła. więc jeśli nie dla siebie, przyjaciół, rodziny to właśnie dla nich muszę walczyć o siebie. obiecałam i muszę dotrzymać. nie, nie muszę ale chce. jedyne czego jestem teraz pewna        
 Panikuje na każdą wzmiankę o mojej pracy, szefowej.  Wczoraj pani psycholog przekonywała mnie że powinnam się z kluczy rozliczyć. Jedyną opcją jaką teraz widzę to zostawienie kluczy w skrzynce.Na pytanie czego się boje zamilkłam. Widmo rozmowy z nią napawa mnie przerażeniem Dziś pierw Renata potem babcia zaczęła temat. O ile Renia szybko odpuściła jak powiedziałam że klucze w skrzynce jak znajdę robotę a reszta to sprawa między mną szefową i psychologiem, nawet rzeczy nie zamierzam odbierać o tyle babcia usiłowała ciągnąć temat - ciekawe o co poszło, zapytać Wiktora czy przychodzi, odebrać rzeczy - z każdym pytaniem moja odpowiedź: gówno mnie to obchodzi nabierającej ostrości (podszytej paniką przed którą ta agresja miała mnie bronić) i ostrości której ona nie zauważyła albo po prostu zignorowała nie rozumiejąc nie sprawiła że lawina pytań się skończyła. Co to zmieni (wiedza o co poszło) spytałam babcię. Z Wiktorem spotkam się pewnie w przyszłym tygodniu to na pewno zejdzie n...