Maciej

 Przeglądałam drzewa genealogiczne tworzone przez członków mojej rodziny.  Popatrzyłam czy gdzieś nie mam oczywistego dopasowania mojego ojca. Ale musiałabym na to poświęcić więcej czasu i rozszerzyć konto. Olac. Na pewno nie dziś. Jeśli w ogóle. Dodałam nową żonę byłego wujka. Poszukałam daty śmierci brata babci. Zabolała mnie adnotacja przy kuzynie. Zmarły. Często jak o nim myślę to tak mam. Szkoda mi wujka i cioci, ale boli mnie to też w kontekście własnych przeżyć, własnego minionego życia. Czemu on???? To mogłam być ja. Tak samo mam gdy myślę o Agnieszce Nasiłowskiej, choć nie byłyśmy blisko boli mnie jej śmierć. Zaglądam na jej profil fb. Mija 9 lat. A we mnie Aga siedzi głęboko. Bo to mogło się przytrafić mnie. Rok wcześniej leżałam na stole operacyjnym. Moja przeszłość cały czas rzuca się cieniem na teraźniejszość. W ich osobach usiłuje znaleźć sens tego czemu tak się to życie potoczyło. Maciek i ja właściwie się nie znaliśmy. Ale to członek mojej rodziny. Mój krewny. Krew z krwi.  Zrobił to. Skutecznie. Ja nie mogłam, zawahałam się raz, drugi i trzeci. Zastanawiam się czy moja śmierci zniszczyłaby moją rodzinę. Czy jego śmierć zniszczyła jego rodziców i siostrę. Czemu on sobie nie poradził a ja tak. Bo ja powinnam nie żyć. Wszystkie przesłanki za tym przemawiały. I co? Terapia i leki. I ta cholerna walka o każdy dzień. Jemu się nie udało. A może właśnie jemu się udało i ma święty spokój? Tak bym chciała by w tej sprawie było łatwe rozwiązanie, magiczna pigułka szczęścia, łatwego życia lub śmierci bez konsekwencji. Zastanawiam się czy ja mu czasem też nie zazdroszczę. Jest wolny. Nareszcie wolny. Ja tymczasem wspinam się na kolejny szczyt Mount Everestu. I tej wspinaczki góra - dół nie ma końca 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie