mój świat dzieli się na przed i po

 mój świat dzieli się na przed i po

przed przeprowadzką i po przeprowadzce, przed leczeniem i po leczeniu

Mieszkam na Górczewskiej prawie 10 lat i choć radzę sobie to łapią mnie kryzysy podczas których boleśnie uświadamiam sobie gdzie mieszkam i co ten dom sobą reprezentuje, kto przede mną chodził po tych podłogach, wiem doskonale które rzeczy są nowe, które garnki, talerze, sztućce pochodzą z domu a które są miejscowe, miejscowych nie używam prawie wcale, w moim pokoju stoi szafa zrobiona przez mojego dziadka, szafki w kuchni są roboty mojego ojca, układ łazienki wcale się nie zmienił, została wanna i krany, krzesełko, u mamy i babci stoi kilka mebli, ja prócz szafy mam jedynie taboret z kuchni a półka jest teraz moim parapetem, jak żyć teraźniejszością kiedy każda ściana przypomina mi o przeszłości? bolesnej przeszłości

Przeszłość to mrok. Agnieszka najwięcej z tego pamięta, Teresa poznała mnie w najcięższym okresie i była świadkiem drogi jaką pokonalam, Marta zna mnie już zupełnie inną. Drżę na myśl o tym co się ze mną działo, kim byłam, jaka byłam. Jak bardzo dałam się zaszczuć, pogrążyć w myślach samounicestwiających, depresja całkowicie zdominowała moje życie, zabrała kolory

Ostatnio rzuciłam do mamy że cieszę się że nie skończyłam jak Magda i Maciek. Ona 36 lat, mieszka pod warszawą, nie pracuje i jest na utrzymaniu matki mieszkającej samotnie w Kraśniku, Maciek nie poradził sobie z depresją i nie żyje, był niewiele starszy ode mnie. Ja byłam w dużo gorszym stanie od Magdy ale wyszłam z tego, prawie skończyłam studia, pracuje, na upartego sama jakoś bym się utrzymała, z perspektywy 18-19 latki to nierealne, to kosmos jak daleko zajechałam, mogę być dumna

Jest mi trudno, cholernie trudno. Każdy dzień to walka, zmaganie się z samą sobą, z bólem przeszłości, z potknięciami codzienności. Mieszkanie na górczewsiej nie pomaga. Jestem tak cholernie zmęczona, marzę aby się poddać, marzę o tym by któregoś dnia było mi zwyczajnie lekko ale to niemożliwe. 

Depresja to podstępna bestia, czai się w cieniu, czeka na moment słabości. Jestem wysoko wyedukowana zarówno poprzez studia jak i lata zmagania się. Widzę jej symptomy, jej cieniutką nitkę obecności w moim życiu. To ułatwia a zarazem utrudnia. Wiem ile mam do stracenia, wiem ile wysiłku już włożylam aby być tu i teraz. Natomiast moja drobiazgowa natura sprawia że czepiam się o każdy szczegół, przez to jestem też trudniejsza w terapii. Zmiana myślenia i postrzegania świata i siebie samej przychodzi mi z trudem. Szukam za wszelką cenę winnych, trudno mi zaakceptować, że być może zachorowałabym nawet mając pelną i kochającą się rodzinę, że już nie da się zmienić przeszłości.

Co bym powiedziała sobie mającej lat 14-19? Nie wiem, nie ma uniwersalnych słów które mogłyby sprawić że moje życie potoczyłoby się inaczej. Szukaj pomocy? Lecz się? Na to trzeba być gotowym, a w moim przypadku musiałam sięgnąć dna, przeżyć ten koszmar by na jego gruzach zbudowac nowe życie. 

Mamie powiedziałabym żeby mnie zabrała do psychiatry i psychologa, żeby bardziej skupiła się ma moich uczuciach emocjach. Byl czas by mi pomóc ale dorośli ludzie którzy byli obok zawiedli. Może M powinien mnie był zranić mocniej i donieść? Nie winię go, jego też przerosła sytuacja. Zaangażował się a potem zrozumiał w jakie bagno się wpakował i musiał się wymiksować. A ja nie byłam ku temu chętna, nie rozumiałam. Ale to nie on za mnie odpowiadał. Tam byli inni ludzie dorośli, którzy albo nie widzieli albo udawali że nie widzą.  A w liceum było już za późno. 

Musiałam skończyć na dnie. Musialam przejść przez piekło jakie zgotowali mi moi rodzice, najbliższa rodzina. 

I dziwić mi się że tak trudno mi wybaczyć i ruszyć z miejsca. kocham mamę ale ma swoje za uszami. Nienawidzę swojego ojca, ale to mój tata i zawsze go kochałam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie