depresja

Jak zwykle po cichu i niezauważalnie dla nikogo. Bo przecież depresja to nie grypa. Nie widać jej ani nie słychać. Podstępna żmija. Gdy się zorientujemy że naprawdę jest źle będzie to już stan ostry. W tej szarej codzienności pod szyldem nicniedziejstwa objawy łatwo się ukrywają. Łylam je z tabletkami antydepresyjnymi by chociaż na chwilę oddalić kryzys, przedłużyć bezsensowną egzystencję.

Nie chce nikomu zwalać się teraz na głowę by się mną opiekowali. I tak wszystkim jest ciężko. Zresztą to nie jest mój styl. Jeśli nikt nie zauważy i nie wyciągnie ręki poradzę sobie sama. Jak zwykle. Miną LATA terapii zanim się tego nauczę.

A tymczasem sesja spadła i nie mam gwarancji czy to nie koniec. Nie chce pytać bo boję się odpowiedzi. Balansowanie na krawędź to nie od dziś moja specjalność

  • awatar Coel: Pamiętaj, że zawsze możesz napisać. Podzielić się ze mną wątpliwościami. Ja jestem na dziwnym etapie. Rano, gdy wstaję, czuję się beznadziejnie, bo wiem, że nie mam po co wstać. Z drugiej strony, zaczynam odczuwać ciekawość i ekscytację co do niektórych rzeczy, czego wcześniej nie było. No i jeszcze są ataki paniki, lęku a dziś nawet koszmar. A to wszystko muszę znosić bez leków. 
  • GUSIA: normalnie sie popłakałam :* 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie