Górczewska

 

 Pamiętam gdy pierwszy raz przekroczyłam próg Górczewskiej. Zachowywałam się oschle, ozięble. Starałam się nie okazywać żadnych uczuć, wypierać je. Zupełnie jakbym była martwa w środku. Tak to zapamiętałam. Teraz wiem że nie byłam martwa, że to był mój sposób aby się chronić przed naporem uczuć. Przed bólem, żalem, gniewem, upokorzeniem, tęsknotą, niezrozumieniem. Chciałam aby dziadek mnie taką odebrał, chłodną, zimną, zdystansowaną i niezależną, osobę której nie zależy, która ma wszystko gdzieś. 

Byłam już nastolatką, jeszcze nie poszłam do liceum. Jechałyśmy z mamą do naszego drugiego mieszkania i mama mi po drodze pokazywała blok w którym mieszkają dziadkowie. A ja rozpaczliwie odwracałam głowę by zobaczyć ale nie zarejstrowałam tego bloku, inną opcją jest z perspektywy czasu niepamiętanie, jeszcze inną wyparcie tego. To chyba inne wspomnienie. Jedziemy na Bemowo i przesiadamy się. Płocka-szpital. Gdy zaczęłam jeździć tutaj przypomniałam sobie ten przystanek, jest bardzo charakterystyczny, i jeśli to inne wspomnienie to nie wiedziałam że tak blisko dziadków się przesiadam.

Stałam w oknie kuchennym i patrzyłam na widok z okna który wyrył się w mojej pamięci. Kiedyś był chęcią ucieczki. Pokazywał mi świat poza tym miejscem, czekałam patrząc w to okno aż opuszczę mieszkanie i wsiądę w autobus do domu. Widok kojarzył się z niewolą. 

Dziś stoję w kuchni całkowicie wykonanej przez mojego ojca który nigdy nim nie był, w domu moich dziadków którzy nigdy nimi nie byli i gdy patrzę w okno nie mam już chęci ucieczki. Czasami tylko łapię się na tym, że dom do którego wtedy tak bardzo chciałam wrócić już nie istnieje i czuje się jak w pułapce. Widok z okna już na zawsze wyrył mi się w pamięci, tam daleko daleko przed siebie, wzdłuż szeregu latarni jest moja praca, bardziej w lewo dotrę do mojej siostry. 

Jakimś zrządzeniem losu śpię w pokoju który był kiedyś pokojem mojego ojca, mieszkam w mieszkaniu w którym mieszkali ludzie związani ze mną więzami krwi a którzy nigdy nie byli moją rodziną. Dziś w tych ścianach mieszka mój malutki piesek, w pokoju śpi spokojnie ukochana babcia, która idee bycia babcią czciła z najwyższą powagą, traktując mnie jak własne dziecko. W tym samym pokoju telewizję ogląda siostra mojej matki, i choć bywa z nią różnie w odróżnieniu od siostry mojego ojca ona spełnia rolę kochającej cioci. Obok w pokoju jest mama. Kobieta która zrobiła wszystko aby mi pomóc bym była tu gdzie teraz jestem, w odróżnieniu od ojca który nie zrobił dla mnie nic.

Jestem za ostra. Tylko że czasy gdy oni byli i coś znaczyli przypadają na okres do którego nie jestem w stanie sięgnąć pamięcią. To co sama pamiętam to czasy gdy zastanawiałam się czemu ich nie ma i co ja takiego złego zrobiłam.

Godzę się bardzo powoli z miejscem do którego poprowadził nas Bóg. Nas. Bo w tych przeklętych ścianach, dostosowywanych przez nas pod swoje potrzeby dalej widzę widma przeszłości mimo iż mieszkanie wygląd zmieniło i dalej zmienia. A my pozostajemy. Rodzina. Moja babcia, jej dwie córki i jedyna wnuczka. Tylko dla nich jestem jakoś w stanie znieść ten dom i oswajam się z nim. Czas leczy rany ale dzieje się to bardzo wolno, chwilami dla mnie zbyt wolno. A przeszłość nie daje za wygraną.

Demon powraca, nawiedza mój umysł wspomnieniami, burzy spokój, którego i tak jest we mnie niewiele. Zastanawiam się czemu akurat dziś, teraz takie emocje i wspomnienia. Nie mam pojęcia.

Ten świat z przed lat śni mi się wciąż.... Uciec, ale dokąd? Nie mam już domu, nie mam miejsca gdzie mogę się skryć. Dom brutalnie mi zabrano ustawą uwłaszczeniową. Mieszkanie w którym się urodziłam ja, moja mama i jej siostra. Wyprowadziłyśmy się same gdy była ku temu sposobność ale nie z własnej woli czy inicjatywy. Sprzedano nas właścicielowi, który w każdej chwili i tak mógł się nas pozbyć. Odeszłyśmy na własnych zasadach. Klamka zapadła, nie ma powrotu. Mimo to wzdrygam się na wspomnienia. Bardzo kochałam swój dom, narzekałam, było mi ciasno ale go kochałam bardzo mocno. Mój pokój był moim azylem. Na górczewskiej mieszkam, mieszkam tylko dlatego że tak postanowiły. A dla mnie wyprowadzka bez względu na to gdzie była traumą. Teraz wiem, że przyjście tu było błędem. ale nic nie poradzę. Muszę oswoić demony i nauczyć się tu żyć

TYLKO JAK PRZESTAĆ WSPOMINAĆ I PŁAKAĆ????

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie