psycholog

 Z nią źle bez niej jeszcze gorzej. Mam wrażenie że tylko ona mnie rozumie, tylko z nią czuje że mogę porozmawiać o wszystkim, wiem że zostanę wysłuchana i zrozumiana, że nie usłyszę tylko słów pocieszenia, że mnie nie oceni, skrytykuje, nie użyje słów które zabolą, czuje moją granicę i nie drąży za mocno tematu. To takie połączenie Agnieszki, Marty, Teresy i Renaty. 

W sumie najwięcej spokoju i takiego dystansu ma Teresa, ale z jej strony trudno usłyszeć realne wskazówki, Marta jest za bardzo dociekliwa chwilami, wielu rzeczy nie rozumie, Renata nie myśli co mówi i potrafi niechcący mnie zranić a Aga nie ma za sobą grama takich przeżyć.

Dzisiejsza scysja z Piotrkiem. Na szczęście w dzień sesji z psycholog więc naturalnie że poszedł temat na sesji, dość głęboko nawet jak na mnie weszłam ze szczegółami. Rozmowa z Wiktorem była najłatwiejsza, bo on jest tam na miejscu, widzi co się dzieje w tej rodzinie. Mama też wiedziałam że nie będzie mnie dopytywać, a ponieważ to nie jest problem zdrowotny ani emocjonalny to będzie chciała rozmawiać nawet jak puszczą mi hamulce. Dziewczyny jednak nic nie wiedzą. Nie miałam ochoty wrzucać tego na grupę i grać w sto pytań, nie czułam że otrzymam od nich takie wsparcie jakiego potrzebuje. Nawet nie dałam się dotknąć czy przytulić mamie. Zastanawiam się czy gdyby sesja była jutro albo za tydzień to byłabym tak otwarta w stosunku do psycholog. Z Wiktorem rozmawiałam w zasadzie bardziej w kwestii porady kolegi z pracy jak się dalej zachować, trochę uprzedzić wypadki gdybym miała odejść z pracy.

Nawiązałam kontakt z dziewczynami z przeszłości. Z Gosią Wawer, też bez ojca się wychowywała ale jej ojciec umarł. Z Anetą gdy wyszedł temat - nie poznała nigdy ojca. Karolina w szczegóły nigdy nie wchodziłam ale ona raczej ma też ojca nn. Sis ma toksycznego ojca ale on jest. Zostaje mi tylko moja psycholog. Bardzo brakuje mi osoby która byłaby pod ręką, wiedziała jak się zachować, jak mi pomóc i miała podobne doświadczenia. Nie znam. Mam tylko psycholog. Nigdy nie miałam lepszej terapeutki, nigdy nie pracowałam z żadną tak długo jak z nią. Nie złapałam jej na niczym, co mogłaby wykorzystać przeciwko mnie, nie powiedziała ani jednego słowa które by mnie zniechęciło czy zraziło. A jestem na takie rzeczy w relacjach z psychologiem przewrażliwiona i bardzo dobrze wyszkolona. Gosia powiedziała na początku że to dobrze że babka jest starsza bo jest doświadczona, mi ten wiek przeszkadzał ale teraz przyznaje jej rację. Ona naprawdę chce mi pomóc i chyba wie jak. Co więcej potrafi jak nikt inny do mnie dotrzeć, przełamać mury które buduje.

W takich chwilach jak dziś jestem szczęśliwa że mam sesje co tydzień. Że mam wsparcie psychologa w ogóle. Same leki i moje dziewczyny nie załatwiłyby tak sprawy jak ona, jak rozmowa z nią.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie