Dlaczego???

 To takie łatwe. Idę do ortopedy i proszę o leki przeciwbólowe, dzwonię do przychodni i proszę o przepisanie mi tych samych leków. Nikt tego nie sprawdzi, nikt nie zweryfikuje. A ja połknę i będzie po krzyku. Dla mnie. Tylko co z moją mamą i babcią, co z  moimi przyjaciółmi? Dla nich to będzie cios. I tak naprawdę moja porażka. Bo nie po to przepłynęłam tę rzekę gówna. Wiem ile mam do stracenia, a mimo to najłatwiejsze rozwiązanie jest czasami tak cholernie kuszące. Od dnia gdy umarła prababcia, od dnia gdy sięgnęłam po nóż, od dnia gdy przestałam wychodzić z domu. Dlaczego to jest tak cholernie kuszące i wydaje się takie łatwe? 

I właśnie przez takie powracające myśli potrzebuje nadal terapii. Oznaczają one że  wciąż nie jestem zdrowa i muszę brać leki

I tylko cienka nitka tego co już zbudowałam sprawia że realna groźba jest tylko groźbą. Ale to wciąż cienka nitka która trzyma mnie na solidnym fundamencie życia który zbudowałam. Czasami zbliżam się do jego krawędzi. I chcę bardzo skoczyć. Nadal sobie nie ufam. Nadal nie wierzę że mam ten etap ostatecznie za sobą, a to tylko myśli rezygnacyjne. Gdzieś realnie w głowie siedzi obraz i pomysł. Boje się że kiedyś nitka się przerwie i zrobię to. Nie chcę, nie dla siebie, a przynajmniej najmniej dla siebie, tylko dla tych co są obok. Chciałabym aby to sie wreszcie skończyło

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie