wujek jurek w szpitalu - tragokomedia

 Wczoraj sis zrobiła posta że pilnie potrzebuje konsutacji z pracownikiem socjalnym, domyślałam się że chodzi o jej ojca więc napisałam że jeśli to ta sprawa to mogę uruchomić kontakty. Oddzwoniła mówiąc że w sobotę pojechała z mamą  i kaśką zawieźć ojcu żarcie i była mega awantura że on tam mieszka a jak poszły do niego to bredził. Zadzwoniły po karetkę i zabrała go do szpitala a teraz do kaśki dzwonią z niego i podejrzewa że chcą aby go zabrały a ona nie odbiera.

Popisałam po znajomych i dwie dziewczyny mi odpisały to co w sumie wiem, że skoro jest bezdomny i nienadaje się do samodzienego funkcjonowania a rodzina odmawia to szpital/pracownik socjalny muszą go skierować

Po rozmowach z dziewczynami powiedziałam sis by w tej chwili olała sprawę bo nie ma względem niego żadnych obowiązków ew w poniedziałek odezwała się i powiedziała że nikt wujka nie zabierze a kaśce by nie odbierała

Dziś sis pisze czy z nią pojadę do szpitala. nie miałam ochoty ale to przyjaciółko-kuzynko-siostra którą kocham i wobec której mam dług. Pojechałyśmy. 

Na izbie powiedzieli nam że leży na oddziale udarowym. Poszłyśmy się przywitać, zapytać czy coś mu potrzeba a potem do lekarza. Dyżurna stwierdziła że przyjęli go tylko z powodów socjalnych bo wczoraj nikt nie odbierał.  Po szczegóły do ordynatora. Już mi się lampka zaświeciła czerwona bo wujek ewidentnie bredził i oni chcą go wypisac w takim stanie?

Ordynator po chwili zastanowienia z łaski swojej nas przyjął. I znów argument że kaśka nie odbierała, na to my że to druga córka za którą nie odpowiadamy. Stwierdził że wujek był mocno odwodniony i już mu się poprawiło. I wielka zdziwka skąd wiemy że bredzi dalej - wiemy bo rozmawiałyśmy. Gosia siedziała przerażona a ja stałam i chłodno uzupełniałam informacje jasno dając do zrozumienia że żadna z córek nie zabierze ojca bo nie ma warunków a na działki nie może wrócić i jest obecnie bezdomny. Dwa razy dopytywał od kiedy jest bezdomny. Gdy wyskoczył z tekstem czy w takim razie mają go skierować do schroniska odparłam że nie wiem, w szpitalu jest pracownik socjalny i powtórzyłam że wujkiem nie ma się kto zająć. Na co lekarz do mnie czy jestem Goni adwokatem, odparłam że nie, że tylko kuzynką. W pewnym momencie rura mu zmiękła bo stwierdził że spróbuje pomóc i umówi psychologa i psychiatrę. Ewidentnie zdał sobie sprawę że nie wepchnie go rodzinie a ja znam procedury. 

Poszłyśmy po picie. Zaczęłyśmy zadawać pytania. Zdawał sobie sprawę że jest w szpitalu, że mu się chciało pić, pamiętał awanturę na działkach i miał świadomość że jest bezdomny a na moje pytania czy zgodzi się iść do placówki odpowiedział że tak. Potem przyszły pielęgniarki na zmianę pampersów i Gosia ponownie zaczęła pytać o to samo, już nie pamiętał. Gdy go ponownie uświadomiłam w sytuacji potwierdził zgodę ale co dalej się okaże. Gosia twierdzi że myli jedną hospitalizację z drugą.

Wyszłyśmy wściekłe. Spychologia. W takim stanie chcieli go wypisać. Tylko odwodnienie. W żywe oczy nam ordynator kłamał. I tylko moja obecność uświadomiła mu że go nikomu nie wciśnie. Dobrze że kaśka nie odbierała. Zagrałyśmy w złego i dobrego gliniarza, ona była tym złym co olewa ojca, Gosia tą drugą córką która nie może a ja "adwokatem". Gdyby był w dobrym stanie to by go wczoraj wypuścili do domu bez informowania rodziny. ordynator był ewidentnie wściekły że nie udało im się go pozbyć i musiał wujka przyjąć. Próbował wręcz szantażu emocjonalnego pytając sis czy ma go do schroniska skierować.

Z ciocią rozmawiałam po powrocie do domu i uświadomiłam sobie że przecież wujek leży na oddziale poudarowym a twierdził że to tylko odwodnienie. cham i prostak. Nie zajarzyłyśmy kierując się logika jego stanu. Gdyby tak było jak twierdzi szacowny doktorek to by na wewnętrznym leżał a nie na drogim  oddziale gdzie jest monitorowany 24/h. 

Powiedziałam sis by nie jeździła tam beze mnie. Wstępnie wtorek. Zobaczymy

Na marginesie nie wiem czy by się Gosia nie ugięła bo doktorek był naprawdę chamski

W tej chwili prócz wściekłości na to jak nas potraktował lekarz i jak funkcjonuje służba zdrowia jestem spokojna. Wujkowi muszą postawić diagnozę, tym razem prawdziwą. Sądzę że wróci mu jasność umysłu skoro wcześniej twierdził że działka to cmentarz a teraz wie że jest w szpitalu. Myli fakty, ale zdaje sobie sprawę czy jest głodny i że chce mu się pić. Mógł przejść kolejny mikroudar albo wylew, może to być demencja ale to już po badaniach będzie wiadomo. W weekend jak wiadomo nic nie robią.

Ciesze się że byłam, że mogłam pomóc. Mama mówi że lubię takie akcje i coś jest na rzeczy. Zdenerwowałam się na tego lekarza i na system który na to pozwala. Wujkiem nie ale na sis mi zależy i jej stres nie jest mi obojętny. Mnie było łatwo, jestem poniekąd obca. I na coś te studia mi się przydały. Lekarz mi kitu nie wciśnie a Gosia to psycholog. Notabene gdyby nie jej wiedza to by go pogotowie nie chciało zabrać, ona im uświadamiała jakie mogą być objawy neurologiczne, a potem jeszcze na szczęście wujek dodał że jest tutaj majstrem na budowie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

/208 dni temu /

sen 5.05.20

17.03.20 To siedziało mi w głowie